Hakuna matata
(nie ma problemu)

czyli kilka myśli nieuczesanych o Zgromadzeniu Światowym WŻCh w Nairobi.   

Jumbo, karibuni sana (dzień dobry, serdecznie witamy) to słowa w języku suahili, którymi powitali nas na lotnisku w Nairobi członkowie kenijskiej WŻCh. Był jeden z chłodniejszych dni w roku w Kenii (jak twierdzili miejscowi) mimo, że świeciło słońce i było jakieś 15°C. Taka była Afryka, która nas przywitała.

Okazało się, że był to jeden z 2-3 słonecznych dni kiedy mieliśmy słońce w czasie pobytu na Zgromadzeniu. Aż trudno uwierzyć, że będąc w Afryce szukaliśmy i tęskniliśmy za słońcem. Afryka to inny kontynent a więc i inna kultura i przyroda, ziemia jakby bardziej czerwona i księżyc jakby świeci inaczej a po drogach chodzą wielbłądy.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, do położonego na obrzeżach miasta Katolickiego Uniwersytetu Afryki Południowej (miejsce gdzie odbywało się Zgromadzenie) ponownie spotkała nas wielka życzliwość i otwartość gospodarzy. Wśród radości, rozmów i szeregu formalności zjeżdżali się delegaci z całego świata. Każdy otrzymał lokum a potem kilka dni uczyliśmy się jak nazywa się budynek, w którym się mieszka a nie było łatwo na początku gdyż Bakinja i Bakanja brzmią bardzo podobnie. W domu, w którym mieszkaliśmy siostra zakonna, gospodyni tamtejszego miejsca, dzieliła się radością z tego, że do domu w którym ona pracuje przyjechali ludzie z całego świata. Była dumna z tego, że może być pomocna podczas tak bardzo ważnego dla nas spotkania jakim jest Zgromadzenie Światowe. Było w niej tyle radości dawania. Kiedy każdy uczestnik Zgromadzenia otrzymał identyfikator i teczkę wypełnioną materiałami można było rozpoczynać pracę.

Rozpoczęliśmy Eucharystią, która celebrowana była na sposób, w jaki modlą się ludzie w Kościele w Afryce, pośród tańców i śpiewów. W atmosferze jedności rozpoczęły się obrady. Światowa Rada Wykonawcza przywitała uczestników i zaprosiła delegatów do przedstawienia siebie i swoich wspólnot narodowych oraz symboli przywiezionych ze sobą, które bezpośrednio po prezentacji stały się ekspozycją na czas trwania całego Zgromadzenia. Prezentację cechowało bogactwo i różnorodność wspólnot z całego świata. Ta różnorodność była widoczna nie tylko w symbolach, ale podczas całego Zgromadzenia w oficjalnych i mniej oficjalnych rozmowach. A już chyba owa różnorodność w jedności najbardziej widoczna była podczas modlitwy Ojcze nasz, którą odmawialiśmy wszyscy jednocześnie, każdy w swoim własnym języku. To trochę tak jakby Wieża Babel miała inne zakończenie niż to znamy z historii ludzkości. Całemu Zgromadzeniu nieustannie towarzyszyło hasło przewodnie posłani przez Chrystusa członkami jednego ciała, a tu ludzie mają inny kolor skóry, inną kulturę, inną historię a żyją tym samym charyzmatem, są członkami tej samej wspólnoty i idą tą samą drogą WŻCh, która już od ponad 400 lat jest drogą łaski. Jak zatem odpowiedzieć dziś, na historię łaski, która rozpoczęła się w XVI wieku? Tym chyba chce być każdorazowe Zgromadzenie Światowe WŻCh. Miejsce i zadania WŻCh jako wspólnoty światowej rozważaliśmy w czasie sesji plenarnych, w grupach dzielenia gdzie były osoby z całego świata, w grupie europejskiej i w grupie narodowej. To było wielkie bogactwo i doświadczenie spotkania. Każdy kraj ma swoje własne problemy i w każdym z nich WŻCh chce na te problemy odpowiadać. My mogliśmy na własne oczy zobaczyć problemy Kenii. Każdy z uczestników mógł wybrać jedno z ośmiu miejsc, w których próbuje się tamtejszym problemom zaradzić. Ja miałam okazję zobaczyć Dagoreti childrens home dom dla dzieci niepełnosprawnych, opuszczonych i sierot. Miejsce jakich i w Polsce nie brakuje, ale w Afryce jest bardziej biednie.

Inna płaszczyzną wzajemnego ubogacania się była Eucharystia sprawowana w różnych oprawach liturgicznych. Msza afrykańska pozwoliła bardziej poznać klimat tamtejszego Kościoła. Dało się odczuć, że jest to Kościół żywy i radosny. Msza w stylu dalekowschodnim to doświadczenie modlitwy w jedności z Kościołem w Indiach, Japonii, Australii, Korei czy Chinach. Msza w obrządku koptyjskim, który dzięki swej wierności tradycji nie zmienił swojego układu od początków swego ustanowienia. W czasie liturgii i poza nią często towarzyszył nam śpiew w różnych językach. Trzeba przyznać, że jako światowe WŻCh tworzyliśmy całkiem niezły chór na czele z dyrygentem z Francji, jezuitą, człowiekiem, który zachęcał nas do śpiewu. I chyba nie było żadnego uczestnika Zgromadzenia, który by nie śpiewał w suahili tradycyjnej przyśpiewki kenijskiej (pełny tekst na jednym ze zdjęć). Gdy się zdarzało, że ktoś nie zapamiętał słów to mówiło się hakuna matata (nie ma sprawy) i śpiewaliśmy dalej.

Zbierając się jako Zgromadzenie Światowe WŻCh chcieliśmy zobaczyć i rozpoznać pragnienia, jakie Bóg ma wobec nas. Nie brakło więc momentów sięgających korzeni. Już na samym początku przypomnieliśmy, że dla świętego Ignacego być stworzonym oznacza służyć stworzeniu. Zobaczyliśmy jak tę służbę realizowała WŻCh na przestrzeni swojej historii. Całe Zgromadzenie miało dynamikę procesu, przechodząc po kolei od jednego do drugiego kroku. Pomocą w procesie miał być jezuita tzw. przewodnik procesu. Pomagał nam zobaczyć jak Pan Bóg nas prowadzi na Zgromadzeniu. Przygotowywał nam wprowadzenia do modlitwy indywidualnej i zwracał uwagę na to, że Pan Bóg działa w naszym życiu spokojnie i nie narzuca się, łatwo zatem go ominąć. Trzeba nam pamiętać, że każdy z nas ze swoją historią jest częścią historii WŻCh, zatem jako członkowie wspólnoty nie możemy się zadowalać przeciętnością i winniśmy sobie nieustannie stawiać pytanie w obecności Boga, jaka jest nasza dyspozycyjność stojąc przed Nim - gdzie skarb Twój tam i serce, Twoje - gdzie zatem jest moje serce teraz? To pytanie, które sobie stawialiśmy. Każdy pozostał poszukując odpowiedzi, aby wracając do swego kraju, codziennie na nowo jej poszukiwać. Czy będzie łatwo ją znajdywać?

Czas był bardzo intensywny, pracy sporo. Było to nie tylko doświadczenie wspólnoty światowej, ale i doświadczenie powszechności Kościoła. Każdy z nas przywiózł cząstkę swojej wspólnoty, a zabierał ze sobą cząstkę wspólnoty światowej, po to aby budować jedno ciało apostolskie.

Pewnego dnia pracując nad kolejnym materiałem, siedzieliśmy na trawie w parku uniwersyteckim, nieopodal ścieżki. Tak bardzo byliśmy zajęci pracą, że nie zauważyliśmy jak podszedł do nas tygrys. Początkowo się bałam, ale niewiele więcej myśląc zaczęłam go głaskać i wtedy ...... się obudziłam. Taki miałam sen pod koniec Zgromadzenia, ale nie musiałam się wcale obudzić, żeby jeszcze raz utwierdzić się bardziej niż kiedykolwiek, iż Przymierze, które składam we wspólnocie jest Przymierzem składanym z całą światową WŻCh. Na nowo odkryłam to szczególne powołanie i wybranie.

Na koniec pozostaje tylko powiedzieć asanti sana (dziękuję) Bogu i ludziom.

Ewa Dybowska


 

WŻCh w Polsce

ul. Rakowiecka 61
02-532 Warszawa

NIP: 5213137346
REGON: 017235359
nr konta: 14 1600 1462 1858 0458 3000 0001

Kontakt

tel.: +48 733 734 777
e-mail: kontakt

© WŻCH Polska 2024
Wykonanie: Solmedia.pl