Wspólnota. Nikt nie jest chrześcijaninem w pojedynkę

Żyjemy w sytuacji napięcia. Z jednej strony od chwili przyjęcia sakramentu chrztu jesteśmy wszczepieni w Winny Krzew, którym jest Jezus Chrystus. Życie Boże jest w nas. Wzmacniane przez inne sakramenty: bierzmowanie, komunię św., pokutę, małżeństwo – gdzie Jezus Chrystus jest wprowadzony w życie małżonków jako gwarant godności stworzonych na obraz i podobieństwo Boga i jako punkt odniesienia ułatwiający odnawianie się jedności dwojga, ich relacji z dziećmi.

Z drugiej jesteśmy pod presją kultury współczesnej, mody panującej w środowisku. Kultura współczesna ma elementy dobre, ale ma też cechy nie tylko antychrześcijańskie, ale i rozbijające osobowość człowieka, obezwładniające tożsamość, zdolność życia w społeczeństwie.

Skrajny indywidualizm, by myśleć tylko o sobie, nie o wspólnocie. Mieć coraz więcej, i to już, bez refleksji nad współodpowiedzialnością, nad metodami dorobienia się, nad potrzebami innych, także najbliższych. „Pokazać się”, zabłysnąć. Wreszcie nowe technologie i seks... Strony pornograficzne, a właściwie reakcje oglądających je, masturbacje, zatrata własnej wolności, rozchwianie osobowości, zdolności osobowych więzi w rodzinie, w dłuższej perspektywie niszczące poczucie sensu istnienia i satysfakcję, radość życia małżeńskiego. Istotny jest wybór, jakiego dokonujemy. Wybór na miarę stworzonych na obraz i podobieństwo Boga, albo wybór pozbawiający wolności, prowadzący do wynaturzenia i rozbicia drogi jedności w małżeństwie, torujący drogę rozpadu więzi społecznych, do wszelkich patologii.

Osłabienie więzi wspólnoty sprzyja wzmocnieniu tego, co można nazwać „klikowością”, ideologizacją. Co daje poczucie więzi w małej, często wojowniczej, grupie. Posługując się „tytulaturą religijną”, ale nie licząc się z tym, czy odpowiada ona rzeczywistości Kościoła Jezusa Chrystusa.

Chrzest jest świętowaniem życia człowieka, wszczepieniem w Winny Krzew, wezwaniem, by iść za Nim, choć na płaszczyźnie moralnej jesteśmy być może jeszcze daleko, uwikłani w obyczaje i mody współczesne, bliscy formom wielobóstwa właściwego kulturze sekularyzacji. Nasza identyfikacja z Jezusem Chrystusem nie dokonuje się automatycznie, nie jest magiczna.

Chrzest jest sakramentem wiary, pierwszym sakramentem odpuszczenia grzechów, sakramentem tworzącym Kościół. Chrzest wnosi w życie każdego chrześcijanina misję eliminacji grzechu w całej sferze istnienia. Jesteśmy posłani, by żyć według Ducha we wszystkich wymiarach wynikających z faktu stworzenia: pracy, technice, ekonomii, wiedzy, rodzinie, małżeństwie, polityce, kulturze... Wspomaga to sakrament pojednania – odpuszczenie grzechów popełnionych po chrzcie. Od spotkania ze Zmartwychwstałym niewiasty i uczniowie zaczynają „wychodzić” ze swoich „środowisk”, dając życie nowemu widzeniu rzeczywistości. Narasta sieć, więź między osobami i Zmartwychwstałym, a także między nimi samymi, rzutuje na ich środowiska i na nowe sytuacje społeczności, w której żyją, żyjąc jeszcze w ciele, ale według Ducha Zmartwychwstałego. To jest nasz Kościół. Jezus ukazał sposób promowania dobra. Nie tyle zwalczyć złych, ale zwalczyć obecnego w nich Złego – to jest sposób właściwy Ojcu, ukazany w Synu: nieskończona miłość, aż po śmierć.

Przykład pierwszej wspólnoty jerozolimskiej może posłużyć za wzór do odnowienia obecnej wspólnoty chrześcijańskiej, Kościoła, który jest w Polsce; aby uczynić zeń komunię łączącą ludzi różnych postaw, przekonań społecznych i politycznych, aby ponownie jednoczyć rozbite społeczeństwo. Jedność wierzących rozpoznaje się po tym, że trwają w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach (Dz 2, 42). Jedność wspólnoty wierzących karmi się nauczaniem Apostołów (głoszenie słowa Bożego), na które odpowiadają jednością wiary, komunią braterską (posługa, styl życia oparty o miłosierdzie przy wszystkich różnicach przekonań), łamaniem chleba (Eucharysta i wszystkie sakramenty) oraz modlitwą osobistą i wspólnotową.

Benedykt XVI w adhoratacji apostolskiej „Ecclesia in Medio Oriente” (nr 29) mówi o jednym ze źródeł głębokich konfliktów dziś: dwa przeciwstawne zjawiska: laicyzacja z jej skrajnymi konsekwencjami oraz agresywny fundamentalizm, który powołuje się na źródła religijne. Laickość chce sprowadzić religię do sfery prywatnej, kultu indywidualnego i domowego, istniejącego poza życiem, etyką, relacjami z drugim człowiekiem. Przeradzając się w sekularyzm odmawia obywatelowi prawa publicznego wyrażania swojej religii, uznając, że jedynie państwo, media, mogą dyktować zasady dotyczące jej formy publicznej.

Zdrowa laickość oznacza uwolnienie wspólnoty wiary od ciężaru polityki i wzbogacenie polityki o to, co wnosi wiara, przy zachowani koniecznego dystansu, wyraźnego rozróżnienia i niezbędnej współpracy między obydwiema. Zdrowa laickość gwarantuje polityce działalność bez instrumentalizowania religii, a religii życie w wolności bez obciążania się polityką, interesami grup, czasem sprzecznymi z wiarą (EMO 29). „Posługiwanie się słowem objawionym, Pismem Świętym lub imieniem Boga, aby usprawiedliwić nasze interesy, naszą politykę, którą tak łatwo można naginać, czy przemoc, jest bardzo poważnym błędem” (EMO 30).

* * *

Papież Franciszek, katecheza z 26 czerwca 2020 r.

Owocem Pięćdziesiątnicy, wylania z mocą Ducha Bożego na pierwszą wspólnotę chrześcijańską, było to, że wiele osób poczuło, iż ich serca zostały przeniknięte radosną nowiną – kerygmą – zbawienia w Chrystusie i przylgnęły do Niego dobrowolnie, nawracając się, przyjmując chrzest w Jego imię i przyjmując z kolei dar Ducha Świętego. (…) Gorąca wiara tych braci i sióstr w Chrystusie uczyniła ich życie scenariuszem dzieła Bożego. (...) Niezwykłe staje się zwyczajnym, a życie codzienne staje się przestrzenią objawienia się żyjącego Chrystusa.

Święty Łukasz Ewangelista opowiada o tym, ukazując Kościół w Jerozolimie jako wzór wszelkiej wspólnoty chrześcijańskiej, jako ikonę wspólnoty braterstwa, która fascynuje, ale która nie powinna być mitologizowana, ani bagatelizowana. Opis Dziejów Apostolskich pozwala nam spojrzeć za kulisy domu, w którym gromadzili się pierwsi chrześcijanie jako rodzina Boża, będącego przestrzenią koinonii, czyli wspólnoty miłości między braćmi i siostrami w Chrystusie. (…) Chrześcijanie pilnie słuchali didaché, czyli nauczania Apostołów; praktykowali wysoką jakość relacji międzyludzkich również poprzez wspólnotę dóbr duchowych i materialnych; upamiętniali Pana przez „łamanie chleba”, czyli Eucharystię, i rozmawiali z Bogiem na modlitwie. Są to cztery cechy dobrego chrześcijanina.

W przeciwieństwie do społeczeństwa świeckiego, w którym istnieje skłonność do osiągnięcia własnych korzyści, niezależnie, a nawet kosztem innych, wspólnota wierzących odrzuca indywidualizm, wspiera dzielenie się i solidarność. W duszy chrześcijanina nie ma miejsca dla egoizmu. Jeśli twoje serce jest egoistyczne, to nie jesteś chrześcijaninem. Jesteś człowiekiem doczesnym, szukającym jedynie własnej korzyści. Łukasz mówi nam, że wierzący przebywali razem, to znaczy bliskość i jedność to styl odkupionych.

Łaska chrzcielna objawia głęboką więź między braćmi w Chrystusie, którzy są powołani do dzielenia się, utożsamiania się z innymi i dawania „każdemu według potrzeby” (Dz 2, 45). To znaczy szczodrość, jałmużna, troska o innych. Odwiedzanie chorych, osób potrzebujących, także potrzebujących pocieszenia.

Ta wspólnota braterska, jaką jest Kościół, dlatego właśnie, że obiera drogę komunii i wrażliwości na potrzebujących, może prowadzić autentyczne życie liturgiczne. Powiada św. Łukasz: „Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie” (Dz 2, 46–47) (…).

Módlmy się do Ducha Świętego, aby uczynił z naszych wspólnot miejsca, w których można by przyjmować i praktykować życie nowe, dzieła solidarności i komunii, miejsca, w których liturgie byłyby spotkaniem z Bogiem, które stają się komunią z naszymi braćmi i siostrami, miejsca, które byłyby bramami otwartymi na niebieskie Jeruzalem.

***

Ciągłość i kontynuacja Jezusa Chrystusa: podstawą świadomości, jaką Kościół ma o sobie[1]

Aby zrozumieć czym jest Kościół, trzeba zacząć od jego podstawowej, konstytutywnej funkcji, jaką jest kontynuacja materialna Chrystusa w historii. Kościół ukazuje się światu, jako relacja z Chrystusem żyjącym. Jak wytłumaczyć to, co dokonało się w grupie uczniów po Jego śmierci na krzyżu?

Jak to mogło być, że przerażeni, otoczeni przez policję żydowską, rozbici w swej ludzkiej nadziei, pozbawieni jakiegokolwiek znaczenia w społeczeństwie, w perspektywie społecznej, politycznej czy religijnej; nie tylko nadal byli razem, ale wzrastali w liczbie prowadząc niesamowitą działalność misyjną?

Mówią, że są razem, ponieważ Chrystus zmartwychwstał i jest obecny wśród nich. Trzeba dodać, że jest to jedyna racja, która tłumaczy ten fakt. To, co przekazali, to świadectwo o Człowieku obecnym, żyjącym: są razem, ponieważ zmartwychwstały Chrystus jest obecny wśród nich. Podkreślają, że Bóg nie przyszedł na świat po to, aby być tylko po prostu wspominany; Chrystus pozostaje w historii, osobiście jest w życiu człowieka, konkretnie, z obliczem historycznym, żywy, we wspólnocie chrześcijańskiej, w Kościele. Przekonanie o tej obecności znajdujemy, czytając początki Dziejów Apostolskich: „ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym” (Dz 1, 3), a także relacje o ukazywaniu się Zmartwychwstałego:

– Łk 24: A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!» Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich.

– J 21: nad brzegiem jeziora przygotowuje coś do jedzenia.

Jest to obecność trwała, rodzinna, „Bóg z nami”: fizjologiczna łączność między Chrystusem a pierwszym zarodkiem Kościoła, kontynuacja życia człowieka Chrystusa obecnego i aktywnego wśród nich. Dla nich Jezus nie jest kimś, kogo by mieli wspominać, ale kimś aktualnie obecnym i działającym, o kim mają świadczyć: „Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu. On nam rozkazał ogłosić ludowi i dać świadectwo, że Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych” (Dz 10, 40n).

Sprawę Kościoła trzeba widzieć jako kontynuację Chrystusa – jest Panem obecnym, który także dziś określa rzeczywistość Kościoła. Skoro przyszedł, jak mógłby oddzielić się od człowieka, który Go szukał i szuka, aby zostawić swoje działanie jakiemuś zwykłemu organizmowi, aparatowi, strukturze, komukolwiek, kto nie byłby nim samym, tak bardzo zatroskanym o wyeliminowanie wszystkiego, co mogłoby zakłócić charakter osobistego kontaktu z uczniami?

Kościół czuje się sobą jako wspólnota Jezusa przez przyłączenie wspólnoty do Niego, żywego i obecnego wśród nich, zgodnie z obietnicą: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20).

Zawartością świadomości Kościoła od jego początków jest poczucie kontynuacji Chrystusa w toku historii. Pierwsze wspólnoty wyrażały to w wyznaniach wiary:

– „Jezus jest Panem” (Rz 10, 9; 1 Kor 12, 3)

– „Jezus jest Panem” – „Jezus jest Chrystusem” (1 J 1, 22; 5, 1; 2 J 7)

– „Jesus jest Panem” – „Jezus jest Chrystusem” – „Jezus jest Synem Bożym” (1 J 4, 15; 5, 5)

– „Bóg Go wskrzesił z martwych” (Rz 10, 9; Dz 2, 24.32; 3, 15; 1 P 1, 21)

– „Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, został pogrzebany, zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem: ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu” (1 Kor15, 3–5).

Treścią wiary jest więc Osoba, jej dzieła, jej los.

Trzy konstytutywne czynniki wydarzenia chrześcijańskiego

Ciągłość obecności Chrystusa w czasie i przestrzeni, jaka ukazuje się w wydarzeniach historii. Warto zapytać, jakie specyficzne elementy mógł w nich dostrzegać należący do pierwszych wspólnot chrześcijańskich?

(1)  Rzeczywistość wspólnotowa, możliwa do określenia socjologicznie

Wydarzenie chrześcijańskie prezentuje się w toku historii jako wspólnota. Widać to, czytając Dzieje Apostolskie:

Dz 2, 42–48: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. (...) Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne”.

Dz 4, 32: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących”.

Dz 5 12: „Trzymali się wszyscy razem w krużganku Salomona”.

Kościół zaczynał się od pokazania, że są razem, przy portyku Salomona, jako grupa określona, ściśle związana ze sobą. Wymiar wspólnotowy jest fundamentalny w tradycji hebrajskiej. Podstawową ideą Starego Testamentu jest lud Boży. Jezus jako człowiek wzrastał w tym klimacie kulturowym, prowadził uczniów do wniknięcia w sposób, w jaki Bóg wszedł w kontakt z człowiekiem. To widzialne „MY” było pierwszą cechą charakteryzującą Kościół. Dziś jesteśmy nieufni wobec „my” jako grupy socjologicznie określonej, łatwo przekształcającej się w swoiste getto, coś zamkniętego samo w sobie. Ten opór jest konsekwencją albo ignorancji, albo całkowitym odejściem od źródła i początków.

Grupa ta twierdziła, że jest ukształtowana nie poprzez przynależność etniczną czy socjologiczną, ale stanowią ją ci, których Bóg złączył przekonaniem o przyjściu jego Syna. Są z różnych ras, czasem tradycyjnie wrogich wobec siebie; mają najprzeróżniejsze poglądy i historie. W ten sposób wspólnota chrześcijańska przekracza wszystko, co „cielesne”, czy wrodzone, co może dzielić ludzi. Wskazują na to teksty Nowego Testamentu:

– Gal 3, 26-29: „Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi - w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. Jeżeli zaś należycie do Chrystusa, to jesteście też potomstwem Abrahama i zgodnie z obietnicą – dziedzicami”.

– Kol 3, 11: „już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich [jest] Chrystus”.

– 1 Kor 12, 13 „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem”.

Przełamana została jakakolwiek obcość wśród ludzi.

(2)  Wspólnota przyobleczona „Siłą z Wysoka”

Widzieliśmy jak pierwsi chrześcijanie określali w dokumentach silne przekonanie o rzeczywistości Chrystusa zmartwychwstałego, która określała ich życie. Trzeba dodać przekonanie, że ich życie zostało ukształtowane i przekształcone przez działanie określane jako „dar Ducha”.

Dz 2, 1-4: dzień Pięćdziesiątnicy. Jest, podanym w Dziejach Apostolskich, podstawowym faktem pierwotnego Kościoła. Zresztą Jezus obiecał swoim uczniom nową siłę, nową energię: „będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze” (J 14, 16); „Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem” (J 16,13); „Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni mocą z wysoka” (Łk 24, 49).

Zobaczny, co zakłada przeświadczenie pierwotnego chrześcijaństwa, że są ustanowieni przez „dar Ducha” czy „moc z wysoka”.

(a) Przemiana osobowości

Przede wszystkim byli przekonani, że ten „dar z Wysoka” ma moc przemiany osobowości, odnowienia jej, dając człowiekowi nową świadomość samego siebie. Treść tej nowej świadomości była oparta o świadomość nowej energii, pochodzącej z wysoka, złączonej z formą nowej osobowości. Osobowości głęboko przemienionej. Czuli się osobowościami odmiennymi od świata, od społeczeństwa, odmienni tak w formie pojęciowej, jak i siły, zdolności, komunikacji.

(b) Cała rzeczywistość w nowym stylu, w nowy sposób

Na drugim miejscu mieli świadomość, że ta zmiana daje możliwość rozpoczęcia i doświadczenia rzeczywistości w nowy sposób. „Zadatek Ducha”, czyli początek, rękojmia, kiełek, wskazują, że chrześcijanin jest wzywany do doświadczania i ukazywania, do bycia przedświtem w nowym świecie. Jezus zapewnia, że ten, kto Go naśladuje otrzyma „daleko więcej w tym czasie, a w wieku przyszłym – życie wieczne” (Łk 18, 30).

Chrześcijanie z darem Ducha mają możliwość rozpoczęcia i doświadczania rzeczywistości w nowy sposób, bogaty w prawdę i pełen miłości. To właśnie codzienna rzeczywistość się zmienia, obecny czas jest tym, w którym otrzymujemy „więcej”; to staje się zwykłą cechą charakterystyczną istnienia ludzkiego i bycia odmienionymi; formą miłości między mężczyzną i kobietą, przyjaźnią między ludźmi, napięciem poszukiwania, czasem studium, pracy.

(c) Zdolność do misji

Dzięki Darowi z Wysoka uzyskiwali zdolność przepowiadania wobec świata, siłę świadectwa i misji. Dar Ducha przekazuje energię nowej osobowości, która nadaje ich życiu bogatą zdolność komunikatywną tej nowości, jaką Jezus wniósł w świat. Dzięki temu zarówno jednostka, jak i wspólnota czują się zdolni ukazywać się, przedstawiać się światu. Chodzi o zdolność proroctwa.

Prorok jest tym, kto głosi znaczenie świata i wartość życia. Nadejdzie, zaczął nadchodzić dzień Pięćdziesiątnicy: „ Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć”(Łk 12, 11-12). Jest to moc nie tylko w słowach, nie wyraża się tylko w zwykłych wypowiedziach, ale przenika i zmienia podstawy istnienia: „Wiemy, bracia przez Boga umiłowani, o wybraniu waszym, bo nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania” (1 Tes 1, 4-5). „Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie!” (1 Tes 5, 19-21).

(d) Cud

Na czwartym miejscu Moc z Wysoka ukazuje się poprzez cuda ukazujące obecność energii, mocy Chrystusa w historii. Historia Chrystusa wśród nas musiała narzucić się z wyjątkową mocą, którą Ewangelia określa jako cud lub znak. Znak nowości, jaka weszła w świat. W historii Kościoła pozostaje ona, jako cecha nigdy niezatarta, w chwale życia świętych.

W życiu pierwszych wspólnot chrześcijańskich moc Boża wyrażała się często przez doświadczenie znaczące. Było tak od początku. Dar Ducha wyrażał się w wydarzeniach nadzwyczajnych i częstych (por. Dz 19, 1–7).

Dziś wyraża się poprzez to, że nasza przynależność do rzeczywistości tego Człowieka sprzed 2000 lat sprawia, że jest rozpoznawalna wewnątrz oblicza Kościoła. Poprzez ten fakt, przez który Duch Chrystusa zwycięża historię, jest zjawiskiem fascynującym, poprzez które moc Ducha przenika historię ludzkości i Chrystus ukazuje się obecnym w słabościach, w obawach, w wahaniach i zamieszaniu, jakie jest w nas.

W ten doświadczalny sposób ukazuje się w przededniu nowego świata moc, jaką Chrystus daje historii, którą tworzy. Początkiem tego doświadczenia jest cud, o jaki prosi człowiek, o dar Ducha, przywołuje go, żebrze o niego (por. Łk 11, 13 i Rz 8, 26–27).

(3)  Nowy rodzaj, styl, życia

Jest jedno określenie, słowo, poprzez które określa się życie wspólnoty ożywianej przez Ducha. Nie tyle bowiem samo zjawisko wspólnotowe odróżnia fakt chrześcijaństwa, ale raczej zjawisko wspólnoty przyjęte i przeżywane w określony sposób. Określa się to greckim słowem „koinonia”, po łacinie „communio”. Określa ono strukturę relacji, która tworzy grupę, jej sposób istnienia i działania; sposób życia jako zbiorowości chrześcijańskiej; jej sposób odnoszenia się do Boga i do ludzi. Obydwa te słowa wiążą się z greckim językiem ludowym. Nie są więc słowami odnoszącymi się do szczególnych doświadczeń, duchowych czy psychologicznych, ale do czegoś zwykłego w życiu ludzi. Kiedy Łukasz mówi o niektórych rybakach Galilei, którzy byli współwłaścicielami ekipy rybackiej, mówi: „Jakub i Jan, syn Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona” (Łk 5, 10), czymś, co my nazywamy dziś „spółką”. Oznaczało to relacje rzeczywiście obustronne między ludźmi, którzy z określonego powodu mieli coś wspólnego ze sobą, uczestniczyli we wspólnym przedsięwzięciu.

To określenie ukazuje dwie sprawy: być wspólnikami zakładało posiadanie czegoś razem; to wspólne posiadanie sprawiało, że byli wzajemnie solidarni. W wypadku opisanym przez Ewangelie tym wspólnym była łódź rybacka, a konsekwentnie i staranie, mająca przynosić korzyści.

Dlaczego grupa chrześcijan, która ukazywała się razem koło portyku Salomona, używała tego samego słowa, by wskazać, że jest wspólnotą? Wspólny motyw życia – Jezus Chrystus. To była świadomość pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej, opisana przez Jana w jego pierwszym liście: „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce – abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami” (1 J 1).

Koinonia oznacza więc przede wszystkim istniejącą rzeczywistość, Chrystusa, posiadaną przez ludzi, którzy Go rozpoznali. Ma przede wszystkim aspekt ‘ontologiczny’: człowiek staje się nowym istnieniem, istnieniem, którym zawładnęło Misterium objawione, i dzięki temu zjednoczone także ze wszystkimi ludźmi powołanymi z Bożego wybrania. Jeśli posiada się wspólny sens życia, ma się wspólną świadomość odnośnie do całości życia. Wszyscy czuli się związani z tą Obecnością, która nadawała im sens i przeznaczenie, ukierunkowanie życia każdego z nich; i dlatego uważali się za wzajemnie złączonych.

Konotacje podstawowe słowa „koinonia”, „communio”

(a) Ideał etyczny

Ponieważ wspólnie przyjmowali Jezusa Chrystusa, jako ten sam fundament i świadomość sensu życia, pierwsi chrześcijanie uważali za obowiązek ich współżycia dążność do dania wszystkiego wszystkim, wspólnocie; do traktowania jako wspólne wszelkich środków materialnych i duchowych. To nie apostołowie, czy tradycja chrześcijańska narzucały wspólnotę dóbr. Była ona naturalnym wyrazem, konsekwencją, rzeczywistości wiary.

(b) Aspekt –instytucjonalny

Słowo communio, komunia, czy koinonia, zawiera aspekt instytucjonalny. Dotyczy kształtowania nowego zjawiska instytucjonalnego wewnątrz społeczeństwa, wyposażonego we własne elementy określające jego cechy, a nie tylko zwykłe poczucie braterstwa.

W liście do Galatów Paweł opowiada: „Udałem się zaś w tę stronę na skutek otrzymanego objawienia i uznawszy daną mi łaskę, Jakub, Kefas i Jan, uważani za filary, podali mnie i Barnabie prawicę na znak wspólnoty” (2, 2.9). Gest znaczący o fakcie instytucji, czyn uznania, wyrażony przez uścisk dłoni, znak wspólnego uczestniczenia w tej samej misji, w tej samej rzeczywistości. Kościół nigdy nie był bez obiektywnych zadań, postaw to potwierdzających, czy ich weryfikacji.

(c) Wyraz poprzez zwyczaje, obrzędy

Trzecim czynnikiem analitycznym, charakteryzującym rzeczywistość eklezjalną jako wspólnotę był gest eucharystyczny. W pełni włączony w pojęcie koinonia, przyjmowany jako wyrażający jedność Kościoła jako takiego. Po łacinie określany jako mysterium, po grecku jako misterion, misterium.

Misterion, misterium, w sensie chrześcijańskim, jest tajemnicą pozwalającą coś odczuwalnie poznać, doświadczalnie przeżyć. Chrystus jest tajemnicą właściwą sobie jako Bóg, który staje się doświadczeniem człowieka.

Szczególne znaczenie celebracji eucharystycznej było obecne w świadomości chrześcijańskiej od samych początków. „Kiedy chrześcijanin udawał się w podróż, otrzymywał od swojego biskupa listy pokoju czy listy wspólnoty, aby świadczyły, że podróżny należy do wspólnoty i może otrzymać Eucharystię" (L. Hertling).

(d) Element hierarchiczny

Wspólnota chrześcijańska nigdy nie przedstawiała się jako coś spontanicznego, pozostawionego subiektywizmowi każdego, ani jako zbiór przypadkowy: istnieją w niej szczegółowe funkcje, zadania. Wszyscy są wezwani do uznania roli Chrystusa wobec całej ludzkości, ale niektórzy odzwierciedlają funkcję Jezusa w szczególny sposób: poprzez nauczanie czy władzę przekazu rzeczywistości Bożej.

Pan w najwyższym stopniu docenia nasze wartości naturalne. Chce, by istniała różnorodność funkcji w doświadczeniu wspólnotowym, zakorzeniona w Nim, w którym to doświadczeniu będzie On stale obecny.

W oparciu o to szczegółowe nauczanie Jezusa, Kościół jest założony na fundamencie Apostołów, w sposób szczególny na prymacie Piotra. Jak wskazują dokumenty pierwszego Kościoła, szybko dostrzeżono potrzebę współpracowników: biskupów, episcopi. W języku grackim episcopein oznacza troskliwe spojrzenie pasterza na stado, które zostało mu powierzone i bycie uważnym wobec zewnętrznych niebezpieczeństw. Istniała sieć relacji miedzy biskupami poprzez „listy pokoju/wspólnoty”; także to, że jeden z nich, biskup Rzymu, miał rolę szczególną. Gdy pojawiały się kontrowersje, zwracano się do niego, aby zapewnić ostateczną jedność, przekraczającą dyskutowane kwestie. Biskup Rzymu był zwornikiem sieci relacji między biskupami, czyli zwornikiem wspólnoty.

(e) Zapał komunikacji, ideał misyjny

Słowo koinonia wskazywało rzeczywistość życia, instytucję, societas nie zamkniętą w sobie, ale silnie naznaczoną zapałem przekazu innym. Pierwsi chrześcijanie czuli się wezwani do przekazu nowiny o Chrystusie tym, którzy Go jeszcze nie znali. „Idźcie, nauczajcie wszystkie narody”. Pierwsza wspólnota uważała za istotną cechę swego istnienia przekaz; od początku traktowała jako zobowiązanie poznanie przez tych, których napotykali nadzwyczajnej wiadomości, że Bóg zaangażował się w sprawy człowieka; tak, że mamy udokumentowane świadectwa z przestrzeni lat, że wspólnoty chrześcijańskie były już rozrzucone po całym Imperium Rzymskim.

Wszyscy chrześcijanie działali w świecie głosząc Ewangelię Jezusa. Przekaz o zbawieniu podróżował z kupcami, z żołnierzami i kaznodziejami przez wszystkie długie drogi imperium rzymskiego. Ostatecznym celem było to, by przesłanie o Jezusie Chrystusie dotarło do wszystkich; ci, którzy poznali Go pierwsi, byli świadomi, że są posłani dalej. Jedynym wyczerpującym i adekwatnym motywem naszej wiary jest to, że mamy stać się narzędziem przekazu innym tego, co zostało nam dane. Wymiar moralny człowieka, który jest chrześcijaninem mierzy się świadectwem. Por. 2 Kor 5, 14–21.

Miłość sama przez się komunikuje, udziela się, podczas gdy oschłość, brak miłości, zrywa mosty z innymi. Nasza epoka ukazuje się przeciwna duchowi misyjnemu, prowadzi niemal do przemocy w postawie wobec innych. Ale pierwotny aspekt zagadnienia jest inny: chodzi o zapał komunikacyjny, który jest częścią doświadczenia miłości. Przemoc i działania siłowe są zawsze możliwe, ale są obce autentyzmowi tego doświadczenia. Nie może przesłonić pogodnej, pełnej szacunku, choć gorliwej, postawy tego, kto przeżył wielkie spotkanie, czy dokonał znacznego odkrycia i chce je przekazać rozmówcy.

Przekaz przeświadczenia jest w każdym wypadku pomocą dla tego, kto szuka: ta informacja może służyć jako hipoteza robocza. Poza tym Jezus jest Bogiem, który przyszedł, by pomóc, by uczynić łatwiejszym znalezienie tego, czego chaotycznie szukamy nie mogąc nigdy odnaleźć, albo czego już nie szukamy.

(f) Moralność jako dynamizm drogi

W liście do Filipian św. Paweł mówi: „Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie” (Fil 3, 12–14).

Pierwsza wspólnota chrześcijańska określana była jako wspólnota „świętych”. Jest to stale powodem rozczarowania, jeśli porównujemy z realiami, z na razie nie osiągniętego biegu ku wartościom. Trzeba dostrzec ten kontrast przy naszej mentalności, zrównującej bycie świętym z byciem doskonałym. Ale trzeba też widzieć, że nie tak postrzegały to pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. Ich rozumienie odpowiadało biblijnemu. Święty oznaczało kogoś, kto przynależał do Przymierza człowieka z Bogiem, i dlatego starał się o chodzenie drogą według woli Bożej: iść ku identyfikacji z Bogiem, który stał się człowiekiem; zmierzać ku naśladowaniu prawdziwej ludzkości, która spełnia się w Jezusie, z całych swych sił. Moralność chrześcijańska przybiera swój właściwy charakter jako dynamizm napięcia rodzącego się z przynależności do Chrystusa, wyrażającej się w drodze wewnątrz misterium osobowego Chrystusa z pomocą Jego Ducha.

Nie jest więc sprzeczny obraz pierwszych wspólnot świętych z wspólnotą pierwotnego chrześcijaństwa, która uważała, że składa się z grzeszników. Nowy Testament nie przedstawia obrazu początków Kościoła tak, jakby wszyscy byli „w porządku, na swoim miejscu”. Była ona przestrzenią, w której miłosierdzie Boże przyjmowało i korygowało biednych ludzi, łatwo popełniających błędy. Przeglądając dokumenty pierwotnego Kościoła, listy Pawła, Dzieje Apostolskie i same Ewangelie, dostrzeżemy wezwania kierowane do grzeszników, podkreślanie zaniedbań, jakie szerzą się wśród nich, a także daru przebaczenia, który nie spływa z człowieka, jest darem Boga, który nie chciał zostawić człowieka samego, ale zamieszkał wśród ludzi. Wewnątrz tej rzeczywistości wspólnoty chrześcijańskiej, tak banalnie ludzkiej, nędznej, jest jednak pewność nowej ludzkości, tej Chrystusa, zdolnej przekształcić jakąkolwiek biedę ludzkości. Jest przylgnięcie do tej Obecności silniejsze niż świadomość własnych ograniczeń, które zmienia sytuację człowieka i wprowadza go na drogę przemiany możliwej dzięki łasce, czyli dzięki energii Innego z Wysoka. Jest pewność, że Jezus Chrystus swoją mocą może zwycięsko przełamywać nasze niemożności i zmieniać je na energię działającą ku dobru.

***

Biodra przepasane, zapalone pochodnie

Zgoda między nami, która istniała w czasach apostolskich, tak bardzo zmalała, że zauważalna jest także mniejsza hojność naszego działania. W tamtych czasach sprzedawali domy i pola, i aby zapewnić sobie skarb w niebie, dawali apostołom to, co zyskiwali ze sprzedaży dóbr, aby zostało rozdane ubogim. Teraz zaś nie dajemy nawet dziesiątej części naszej ojcowizny, i choć Pan mówił, by sprzedać, my raczej kupujemy i powiększamy stan naszego posiadania. W ten sposób słabnie w nas żywotność wiary. W ten sposób mniejsza też jest siła nas jako wierzących i dlatego, patrząc na nasze czasy, Pan mówi w swojej Ewangelii: Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18, 8). (...) Umiłowani bracia, opamiętajmy się (odżyjmy znów), jak tylko możemy, skończmy ze snem lenistwa, który trwa długo, czuwajmy by przestrzegać i wypełniać przykazania Pana. Zachowujmy się tak, jak nam polecił: Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie (Łk 12, 35–37). Trzeba, byśmy byli z przepasanymi biodrami, aby dzień odejścia nie zastał nas zmieszanych i uwikłanych w przeszkody. Niech rozbłyska nasze światło i naznacza nasze dobre czyny oraz oświeca drogę, jaka przez noc tego świata prowadzi do światła wiecznej chwały. Oczekujmy z gorliwością i uwagą niespodzianego przyjścia Pana, by, gdy zapuka, nasza wiara była czujna, gotowa otrzymać od niego nagrodę dla oczekujących. Jeśli przestrzegamy tych przykazań, jeśli wypełniamy te napomnienia i zasady, nie możemy być zaskoczeni we śnie przez oszustwo diabła. Będziemy królowali jako uważni słudzy Chrystusa Pana.

Cyprian z Kartaginy, O jedności Kościoła, 26–27.

Oprac. Andrzej Koprowski SJ

 

[1] Matteo Graziola, Elementy konstytutywne zjawiska chrześcijaństwa, Centrum Kulturalne Rebora.

WŻCh w Polsce

ul. Rakowiecka 61
02-532 Warszawa

NIP: 5213137346
REGON: 017235359
nr konta: 14 1600 1462 1858 0458 3000 0001

Kontakt

tel.: +48 733 734 777
e-mail: kontakt

© WŻCH Polska 2024
Wykonanie: Solmedia.pl